Type and press Enter.

Projekt Tatende

Może myślisz, że gdybyś mieszkał w Afryce, codziennie oglądałbyś zebry, słonie czy żyrafy. Bardzo się mylisz. 95% dzieci w większości afrykańskich krajów nigdy nie zobaczy dzikiego zwierzęcia. Zostały już tylko ostatnie skrawki ziemi, rezerwaty ochrony przyrody, w których można zobaczyć tę Afrykę, którą masz w głowie.

Jeden z sześciu (sześciu! jeszcze dwadzieścia lat temu było ich trzysta!) ostatnich rezerwatów w Zimbabwe stał na skraju przepaści. Dyktatura prezydenta-generała Mugabe bezprawnie odbierała farmy właścicielom, na zwierzęta w parku polowali uzbrojeni kłusownicy, a w rezerwacie brakowało nawet najbardziej podstawowego sprzętu.

I my to zmieniliśmy. Uratowaliśmy to miejsce – rezerwat Imire w Zimbabwe, jedno z najwspanialszych miejsc Afryki. I dziś nadal mu pomagamy.

Imire to rezerwat dzikiej przyrody, czyli spory ogrodzony teren, na którym zwierzęta żyją wolno. Słonie, żyrafy, zebry, guźce, antylopy, nosorożce… Razem 1500 sztuk wielu gatunków.

W promieniu 100 km to jedyne miejsce, gdzie występują jakiekolwiek zwierzęta. W związku z tym Imire jest celem ciągłych ataków kłusowników. W Zimbabwe kłusownicy to żołnierze i wojskowi najemnicy, uzbrojeni w karabiny Kałasznikowa albo .375, którzy zabijają każdego, kto z stanie im na drodze.

Z drugiej strony stoją strażnicy parków narodowych i rezerwatów, słabo uzbrojeni i wyposażeni, którzy liczyć mogą tylko na siebie. W Afryce używa się określenia „wojna o dziką przyrodę” i nie ma w nim grama przesady. W rezerwacie Imire oddział najemników wystrzelał zwierzęta i okaleczyli ich opiekunów.

A jednak nadal są tam ludzie, którzy ryzykują własnym życiem, żeby uratować choć kawałek afrykańskiego świata – dla siebie i dla nas. Żebyśmy tę naszą pocztówkę z wyobraźni mogli kiedyś pokazać dzieciom. Wspieramy ich, by choć odrobinę wyrównać szanse w tej wojnie. Jeśli zawiodą, sawanna i busz opustoszeją, zniknie z nich wszystko, co biega.

Takie miejsca jak Imire potrzebują wsparcia, bo cały czas stoją na krawędzi przepaści. Samo Zimbabwe, dyktatura wojskowa pod rządami wojskowej dyktatury popada w ruinę. 90% farmerów i właścicieli ziemskich zostało zabitych lub wysiedlonych. 75% wszystkich zwierząt zostało już zastrzelonych. Miejsca takie jak Imire są pozostawione same sobie, bez wsparcia ze strony rządu czy policji.

To jest grupa najbardziej oddanych, uczciwych, odważnych i bezinteresownych ludzi, jakich spotkałem gdziekolwiek na świecie. Stawiają zwierzęta wyżej niż swoje własne życie. Imire to odpowiedzialna, nowoczesna organizacja ochrony przyrody. Robię wszystko, żeby przetrwało. Pomóżmy im.

Tomek Michniewicz

CO JUŻ ZROBILIŚMY?

W odpowiedzi na wiele zapytań o możliwość wsparcia finansowego dla Imire i jego projektów społecznych, konstruujemy właśnie ustrukturyzowany program finansowania edukacji dla dzieci w szkołach podstawowych i średnich. Szczegóły wkrótce.

Dzięki wspaniałemu zaangażowaniu fundacji Redemtpris Missio oraz Magdy Powalskiej, od kilku lat wspieramy działanie kliniki Idube, będącej jedyną placówką medyczną w promieniu 40 km, pełniącą jednocześnie funkcję porodówki. Co rok (a czasem dwa razy w ciągu roku), dostarczamy na miejsce całą masę leków, sprzętu medycznego i artykułów higienicznych.

Wspieramy również lokalny projekt pozarządowy, realizowany przez grupę matek z pobliskiej szkoły Numwa: pomagamy im wyposażać dziewczyny w podpaski wielokrotnego użytku i artykuły higieniczne, by mogły kontynuować naukę. W tej części Zimbabwe brak dostępu do tamponów czy podpasek oznacza najczęściej niechodzenie do szkoły przez wstyd i presję społeczną. Wydawałoby się, że prosta rzecz – podpaska. A oznacza różnicę między edukacją dziewczyny i jej brakiem.

Dostarczyliśmy na miejsce najpotrzebniejszy sprzęt. Od firmy Craghoppers dostaliśmy 70 kompletów pełnego umundurowania dla strażników rezerwatu (koszule, spodnie, polary i inne elementy odzieży). W spontanicznej akcji zebraliśmy 4000 zł na kalosze, poncha przeciwdeszczowe i kapelusze. Dzięki Mateuszowi Kubasowi rangerzy otrzymali 10 kompletów osprzętu taktycznego.

Skończyliśmy wyposażać centrum edukacyjne dla dzieci i kwaterę główną rezerwatu. Dzięki nam wreszcie jest dostęp do pewnej (i darmowej!) energii – zainstalowaliśmy panele słoneczne, elektryczne pompy i sporo sprzętu w środku.

Ten etap – dla odmiany – nie odbywał się publicznie, a w zaciszu gabinetów. Od ponad dwóch lat pracowaliśmy nad tym, żeby Imire weszło to programu małych grantów polskiego MSZ.

Zaczęliśmy za „poprzedniej władzy”, potem przyszła nowa i wyglądało na to, że sprawa się zawali. Ale dzięki olbrzymiemu zaangażowaniu pani Moniki Trojan-Otwinowskiej z polskiej ambasady w RPA (bardzo, bardzo dziękujemy!) akcja wróciła do żywych.

W efekcie:

1) W samym sercu rezerwatu stanęło centrum edukacyjne, w którym dzieciaki z całej okolicy mogą korzystać z biblioteki, uczyć się obsługi komputera i mają dostęp do sieci. To jest skok w nadświetlną w tamtych warunkach – dostają kompetencje, o jakich wcześniej mogły tylko pomarzyć.

2) Kwatera główna rangerów rezerwatu ma wreszcie pewny dostęp do energii. Prądu czasem brakowało przez dwa miesiące. A energia oznacza komunikację, logistykę, możliwość obsługi dronów itd.

3) Okolice zagród nosorożców oraz bunkrów strzelniczych dla ich strażników mogą być w nocy zalane światłem, co daje olbrzymią przewagę taktyczną w wypadku ataku.

4) Pracownicy rezerwatu mieszkający w pobliżu mają dostęp do świeżej, czystej, bieżącej wody spod ziemi.

5) Podobne projekty będziemy dla Imire realizować co rok! Inwestycje w infrastrukturę – to już nawet nie jest wędka, a fabryka wędek.

To wszystko załatwione bez wyjeżdżania z Warszawy. XXI wiek jest wspaniały (czasami)!

Ogromnie się cieszę! Tafara! Makorokoto!

Podczas niesamowitej akcji na portalu PolakPotrafi udało nam się zebrać ponad 54 tys. zł. Kupiliśmy za nie dwa profesjonalne termowizory FLIR Scout III, wojskowe buty dla strażników, spodnie mundurowe i dodatkowe smartfony terenowe Kruger&Matz Drive3.

Wszystko jest już w Imire.

Udało nam się pozyskać i przekazać do Imire sprzęt, który otrzymaliśmy dzięki hojności naszych Przyjaciół. Do rezerwatu poleciały: krótkofalówki (Motorola), GPS-y (Garmin), smartfony (Kruger&Matz), projektor multimedialny i dwa laptopy (BenQ), apteczki pierwszej pomocy (Medaid), system ochrony (Qubus), sprzęt wspinaczkowy i lunety (zebrane z Waszą pomocą).

Dzięki pomocy KLM, fundacji Human Doc, firmy ESA i GROM Group udało nam się również ściągnąć do Polski szefa ochrony rezerwatu, Reilly’ego Traversa, który przeszedł dwa wojskowe szkolenia. Tak został przywitany na lotnisku: ZOBACZ.

Zebraliśmy ponad 40 tys. zł i przekazaliśmy je do Imire. Z Waszych pieniędzy zakupione zostało profesjonalne ogrodzenie antykłusownicze dla dwóch najbardziej zagrożonych sektorów. Przeczytajcie podziękowanie od szefowej rezerwatu Judy Travers – TUTAJ, a od szefa ochrony Imire, Reilly’ego – TUTAJ.

Nad zbiórką i jej rozliczeniem czuwał audytor – międzynarodowa firma GrantThornton, której zadaniem było upewnić się, że akcja przebiega uczciwie, transparentnie i zgodnie z regulaminem. Wspierał nas również Greenpeace, TVN i wielu innych Przyjaciół. Mieliśmy wszystkie konieczne pozwolenia MSWiA oraz pozytywne opinie MSZ i Ministerstwa Finansów. Nie zarobiliśmy na tej akcji ani grosza, wszyscy pracowaliśmy i pracujemy przy niej za darmo. To nasz wkład w naprawę świata.

Raport audytora z przebiegu zbiórki i jej rozliczenie znajdziecie tu: Tatende – raport audytora.

Ta część akcji została nominowana do nagrody Traveler National Geographic w kategorii Inicjatywa Społeczna Roku.